Tatry chowające się w ciemnych chmurach, długo mieniły się złowrogim majestatem. Jednak popołudniem zaczynały się dziać rzeczy cudowne. Dlaczego tak późno! Najpierw w kilku miejscach pomiędzy chmurami zaczynały przebijać się niewinne, pojedyncze promyki. Z czasem coraz więcej ośnieżonych dolin jaśniało blaskiem. Powoli odsłaniać zaczynały się turnie, a zaczęło się od Żabiego Konia. Wkrótce w panoramie zarysowały się pierwsze tatrzańskie szczyty. Tatry zaczęły do nas przemawiać, a w duchu słyszeliśmy subtelny głos powitania.
Widok w kierunku Tatr. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz