Droga coraz bardziej wciska się pomiędzy zbocza górskie, porośnięte wysokopiennymi świerkami i innymi gatunkami drzew, które zniewalają swoją bogatą kolorystyką. Jesień w krasie, jakiej jeszcze w tym roku nie widzieliśmy. A tuż obok nas płynie sobie Straceniec, opadając często małymi, ale malowniczymi wodospadzikami i zaporami. To wszystko powoduje, że zwyczajna pasja fotografowania przyrody szybko przeradza się w namiętność.
Asfalt na drodze staje się bardziej zdezelowany i zaczyna ginąć pod warstwą naniesionej ziemi. Mija 45 minut od chwili rozpoczęcia wędrówki w Złatnej, gdy wchodzimy polanę upapraną naniesionym błotem. Po jej prawej stronie wznosi się kilkumetrowa skarpa bloków skalnych, która jest pozostałością po starym kamieniołomie. Dalej droga wznosi się nieco bardziej stromo. Straceniec pozostaje coraz niżej nas. Za niedługo przekraczamy go mostem i oddalamy się od niego idąc łukiem na południowy wschód niebieskim szlakiem na Krawców Wierch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz